Indeks PMI dla polskiego przemysłu znowu mocno rozjechał się z prognozami ekonomistów. Tym razem jednak zaskoczył na plus. Zamiast pogorszenia nastrojów menedżerów jest poprawa. W grudniu PMI osiągnął wartość 56,1 pkt – najwyższą od czterech miesięcy. Głównie dzięki wzrostowi tempa produkcji oraz nowych zamówień.
Pod względem danych gospodarczych rozpoczynamy rok w dobrych nastrojach. Choć warto zauważyć, że poniedziałkowa publikacja indeksu PMI dla polskiego przemysłu dotyczy jeszcze grudnia 2021. Wskaźnik wyliczany przez IHS Markit pozytywnie zaskoczył. Pokazał dość wyraźną poprawę nastrojów wśród menedżerów dużych firm produkcyjnych.
Indeks PMI wzrósł do 56,1 pkt w grudniu 2021 roku z 54,4 pkt zanotowanych przed miesiącem. Średnia prognoz sugerowała wynik na poziomie 54,1 pkt. Twórcy badania wskazują, że PMI osiągnął najsilniejszy wzrost od lipca, a sama wartość indeksu jest na najwyższym poziomie od sierpnia.
Zaskoczenia najnowszymi wynikami nie kryją np. ekonomiści Pekao, którzy pozytywne zaskoczenie tłumaczą mocnym wzrostem produkcji i nowych zamówień.
Wyniki ankiet
Indeks PMI to złożony indeks obrazujący kondycję przemysłu. Jest kalkulowany na podstawie pięciu składowych: nowych zamówień, produkcji, zatrudnienia, czasu dostaw i zapasów, na których temat w ankiecie wypowiadają się menedżerowie konkretnych firm. Wartość wskaźnika wynosząca ponad 50 pkt oznacza wzrost aktywności przemysłowej, a poniżej tego progu – spadek aktywności.
Firmy w ankietach mówią o lepszym popycie na swoje towary, przy konkurencyjnych strategiach cenowych i wprowadzaniu nowych produktów jako czynnikach prowadzących do wzrostu zamówień, a w efekcie produkcji – wskazuje IHS Markit.
Widać w polskich firmach także globalne problemy z dostawami materiałów do produkcji. W grudniu średni czas dostaw po raz kolejny znacznie się wydłużył.
– Grudzień był dobrym miesiącem dla polskiego przemysłu, który rozwijał się w przyspieszonym tempie wraz ze wzrostem produkcji oraz nowych zamówień – komentuje najnowsze dane ekonomista IHS Markit Paul Smith.
Dodaje, że podsycane rosnącym popytem prognozy dotyczące przyszłej produkcji również uległy poprawie, gdyż firmy liczyły na kontynuację tych pozytywnych trendów.
Ostrzega jednak, że na producentów czyhają różne zagrożenia. Wskazuje, że pojawienie się nowego wariantu COVID-19 w naturalny sposób wzbudzi obawy, o to, czy ożywienie gospodarcze nie wytarci zaraz prędkości. Tymczasem wyzwania związane z niedoborami podaży oraz inflacją są wciąż widoczne i niewiele wskazuje na to, aby sytuacja miała się poprawić.
Kolejne dane sugerują podwyżki cen
Eksperci ING Banku Śląskiego oceniają, że wzrosty produkcji i zamówień mogą być efektem złagodzenia obostrzeń sanitarnych we wrześniu i październiku w szeregu gospodarek azjatyckich.
– Przełożyło się to nie tylko na poprawę zdolności wytwórczych w kraju przez większą dostępność komponentów, ale też wsparło popyt na krajowe towary z zagranicy. W poprzednich miesiącach krajowi podwykonawcy zagranicznych firm raportowali słabszy popyt, co mogło wskazywać, że ich kontrahenci nie byli w stanie zwiększyć produkcji przez braki w dostawach z Azji – komentuje Piotr Popławski z ING.
Zauważa wzrost kosztów produkcji. Dodaje, że firmy, obawiając się ponownych problemów w dostawach, zwiększają swoje zakupy, co również może wzmacniać presję na ceny.
– Struktura danych pozostaje silnie proinflacyjna. Z jednej strony, krajowi producenci, nawet przy złagodzeniu zaburzeń w dostawach, nie są w stanie nadążyć za popytem. Rosną też ich koszty, w tym koszty surowców i koszty pracy, co wskazuje na dalsze podwyżki cen dla odbiorców końcowych – wskazuje Popławski.
źródło: Money.pl